"Reprise" to intrygujący obraz będący próbą opowiedzenia o świecie jednocześnie na trzech płaszczyznach.
Pierwszą stanowi sama rzeczywistość, którą Joachim Trier demaskuje jako fałsz. Rzeczywistość nie istnieje. To co istnieje to pasma, smugi rzeczywistości rozgałęziające się i splatające ponownie ze sobą. Tworzą one potencjalne możliwości, z których tylko jedna staje się realna, inne przechodzą do kategorii "co by było". Przeszłość, przyszłość, alternatywne wersje wszystko to istnieje jednocześnie sprawiając, że to co się wydarzyło, nie miało miejsca, a to co nie zaistniało pozostawia po sobie niezatarte piętno.
Drugą płaszczyzną jest studium szaleństwa. Szaleństwo w "Reprise" to nic innego jak zmaganie się z owymi rzeczywistościami i próbie ich ogarnięcia. To obraz niesamowitego osamotnienia, nawet w otoczeniu ludzi. To desperacka potrzeba bliskości, która niszczy siebie i innych.
I wreszcie trzecia płaszczyzna - rzeczywistości tych, którzy rzeczywistość próbują określić, zdefiniować. Trier z lubością demaskuje błazenadę, banał i pustkę póz przyjmowanych przez tak zwane 'twórcze środowisko'. Ukazuje ich jako pozerów strojących się w piórka cynizmu, ironii i żywiący się plotkami i ułomnościami innych. Jednak siląc się na wyjątkowość, nieodmiennie wpadają w rutynę ułożonego życia wieku średniego. Prawdziwi twórcy pozostają szaleńcami, a to oznacza samotność, dystans, pozostawanie z boku.
"Reprise" w sposób całkowicie naturalny przywodzi na myśl "Rekonstrukcję" Boe'a. Jednak Trier nie jest aż tak odważny w swej wizji. Gdzie Boe całkowicie zaciera granicę pomiędzy tym co jest, co mogło być, co pragnie się, aby się zdarzyło, Trier pozostawia niewielką, lecz wyraźną linie. Konstrukcja opowieści jest prostsza, a dodatkowo reżyser pozostawia widzowi wiele kluczy (jak choćby sam tytuł). Dzięki temu widz nie czuje takiego zagubienia. Jednak z tego też powodu obraz Triera nie ma tej samej totalnej siły oddziaływania.
Biorąc jednak pod uwagę, iż jest to w gruncie rzeczy debiut większości związanych z projektem osób, nie sposób nie czuć podziwu. Jednak "Rekonstrukcję" lubię bardziej...